Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   87
                 



W 1962 roku John Frankenheimer nakręcił film pt "The Manchurian Candidate" z Frankiem Sinatrą i Laurencem Harvey w rolach głównych.



Film oparty na powieści Richarda Condona zakładał, że Sowieci rozwineli technikę opartą na hipnozie, podczas której osoba była nagle wprowadzana w trans i równie nagle z niego wyprowadzana. Co więcej, w trakcie transu człowiek zmuszany był do wykonywania różnych rzeczy, o których zapominał po wyjściu ze stanu hipnotycznego. To samo działo się zatem z Amerykańskimi żołnierzami w Korei, którzy - porwani - byli poddawani praniu mózgów i implantom fałszywych wspomnień. W filmie Frankienheimera postać Harveya wykorzystywana jest jako szpieg i morderca, podczas gdy postać Sinatry wpada na trop tej jakże ochydnej praktyki.

KANDYDAT


Amerykanie i ich przerysowany oraz przesadzony wróg numer 1: ZSRR to jeden z najczęściej wykorzystywanych i najlepiej sprzedających się motywów filmowych za oceanem. Manchurian zdobył nie tylko sławę, ale uznanie krytyków i dość historyczną opinie, jako że podejrzewano go o aluzyjność do Richarda Nixona i inne motywy polityczne w ogarniętej Zimną Wojną Ameryce. Dlatego też film prędzej czy później musiał doczekać się remake'u.

KAMERA?


W zwiazku z powyższym, obawiałam się, że kolejny film o złych Sowietach i dobrych Amerykanach nie będzie łatwy w trawieniu. Na szczęście reżyser Jonathan Demme (Milczenie Owiec i Filadelfia) darował sobie wszelkie aluzje do Rosji Sowieckiej i przeniósł film do czasów dzisiejszego USA. Akcja zawiązana jest wokół wyborów prezydenckich, a weterani wojny koreańskiej w remake'u stali się weteranami wojny w Zatoce Perskiej. Jeden z byłych żołnierzy to Major Ben Marco (Denzel Washington). Major dręczony jest koszmarami, w których zdaje mu się, że to, co pamięta z Kuwejtu to nie to, co faktycznie się wydarzyło. Jego podejrzenia pogłębiają się, gdy spotyka dawnego towarzysza z pola walki, który ma podobne wątpliwości. A co to za wątpliwości...? Podczas poważnej potyczki, w której zginęło dwóch żołnierzy, odwagą odznaczył się niejaki Raymand Shaw - ocalił życie innym samodzielnie ostrzeliwując nieprzyjaciela. I tutaj właśnie pojawiają się pytania... czy aby na pewno Shaw uratował kolegów? Warto dodać jeszcze, że domniemany bohater nie tylko dostał najwyższe odznaczenie militarne za ten wyczyn, ale startuje w wyborach prezydenckich (jako wiceprezydent). A żeby było jeszcze ciekawiej - jest on synem wielce cenionego zmarłego senatora i chorobliwie ambitnej mamy-pani senator (Meryl Streep jako Eleanor Shaw).
Skomplikowana intryga zdaje się dość pretensjonalna kiedy pod koniec pierwszej godziny filmu pojawia się tajemniczy doktor wstrzykujący implanty w głowę kandytata oraz naszego bohatera Majora. W filmie mamy też uroczą kobietkę o dźwięcznym imieniu Rosie, która okazuje się być nie całkiem tą, za która się podaje, oraz kilka innych stereotypowych postaci trzecioplanowych. Ciężko jest wskazać największy błąd tego filmu. Jest on po prostu pełen drobnych nieścisłości i ewidentnie brak mu pomysłu na logiczne zakończenie. Postacie zbudowane są bardzo niekonsekwentnie. Przykładowo: Shaw bezwiednie poddawany jest hipnozie, której pod koniec filmu nie wiadomo JAK, skąd, czemu, i JAK (po raz drugi!) jest w stanie się oprzeć. Niezrozumiałe jest też czemu w jednej scenie, nie dość że przystaje na manipulacje, to jeszcze zdaje sobie z niej sprawę, natomiast w finale staje po stronie prawdy. Nie wiem rownież jakim cudem agentka FBI z wydziału śledczego (wszędzie to FBI), znajduje się w ochronie nowo wybranego prezydneta i jego świty. Ostatnie sceny filmu zamiast wyjaśniać tylko pogłębiają poplątanie się widza. Zamiast tłumaczyć - kwestionują prawdziwość całej sprawy.

PANI SENATOR


Z każdym nowym odkryciem jakiejś części intrygi coraz mniej interesowałam się filmem. Gdybym widziała tylko pierwszą połowę - powiedziałabym, że jest to dobry thriller polityczny. Niestety twórcy albo nie zrozumieli albo nie przemyśleli scenariusza. Najjaśniejszym punktem filmu jest jak zwykle genialna Meryl S. W roli silnej pani Senator, a zarazem nadopiekuńczej mamusi, Streep wypada wyśmienicie, aż miło na nią patrzeć. Niestety motywy działania jej postaci są kompletnie niezrozumiałe - po co się tak kobiecina męczyła, wszak wystarczyloby jej jedno kiwnięcie palcem a synalek byłby prezydentem. Schreiber w roli zagubionego, manipulowanego, zakompleksionego (tak, tak) kandytata mamusi wypada miernie. Nie uważam, że jest to wina jego gry. Zdaje się, że brak mu po prostu charyzmy, a scenariuszowa postać jest nijaka.

DEMME


Denzel Washington to inny kawałek chleba. Każda rola, którą gra jest prawie identyczna. Czy wina to repertuaru, czy braku wszechstronności ze strony aktora - nie mam pojęcia. Wiem tylko, ze Washington jest mistrzem pompatycznych i nadętych min, przez ktęre zdaje się mowić całemu światu: jestem wspaniały! Do plejady powyższych gwiazd dołącza Jon Voight w trzecioplanowej roli dobrodusznego, i z tego powodu zamordowanego, senatora. "Kandydat" jest to na pewno lepszy film niż kolejna nuda o seryjnym mordercy, aczkolwiek od reżysera takiego jak Demme spodziewałam sie więcej logiki. Na koniec wyjaśnię oryginalny tytul "The Manchurian Candidate". Manchurian Global jest to wielce tajemnicza firma specjalizująca się w dziwnych badaniach i eksperymentach na terenie Afryki. Co więcej, firma ta jest głównym sponsorem matki kandydata na wiceprezydenta - Senator Eleanor Shaw. Reszty nie trudno się domyślić.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   87