Od pewnego już czasu do wioski docierały przerażające opowieści przywożone przez kupców z południa. Przejezdni mówili o wielkiej armii wędrującej przez pustkowia, która to pozostawiała za sobą tylko śmierć i zniszczenie. Mówiono że po jej przejściu ziemia staje się jałowa, woda zatruta, zwierzęta zdychają, drzewa usychają, a niebo ciemnieje i słońce nigdy nie wraca. Ludzi czeka tylko śmierć w szponach krwiożerczych bestii. Każdy kolejny dzień zwiększał napięcie w wiosce. Pozornie przygotowywano się na przyjście wojska budując umocnienia i zbierając broń. Wszyscy jednak stracili nadzieję na ocalenie. Padający deszcz utrudniał tylko wypatrywanie wroga. W końcu wieśniacy zaniechali i tego bezradnie oczekując śmierci.
Pewnego deszczowego dnia usłyszeli jednak wołanie sprzed murów.
- Hej! Czy jest tam kto?! Otwórzcie bramę!
- Kim jesteś? - spytał strażnik.
- Nazywam się Kron i jestem wędrownym wojownikiem. Przybywam z Teraki, wioski na północ stąd.
- Otwórzcie bramę! - krzyknął strażnik, po czym wrota się otwarły.
Wojownik wszedł i rozejrzał się wkoło.
- Niewielu tu u was ludzi.
- Niestety. Większość uciekła przed nadciągającą armią. - odparł strażnik prowadząc przybysza do starszyzny.
Kron wszedł do chaty ozdobionej malowidłami przedstawiającymi wizerunki bogów i mistycznych potworów. W środku wkoło ogniska siedziała grupka posiwiałych lub zupełnie łysych mężczyzn. Wśród nich jeden wyróżniał się znacząco. Miał na sobie drewnianą maskę, kawałek materiału owiniętego wokół pasa i niezliczoną ilość tatuaży wymalowanych białą farbą. Wojownik wywnioskował z tego, że ten staruszek był szamanem. Należało więc zwracać się do niego z wyjątkowym szacunkiem.
- Pozdrowienia od Kana króla Teraki.
- Jaki jest cel twojej wędrówki? - zapytał szaman.
- Jestem wojownikiem i poszukuję przygody.
- Widzę, że dzielny z ciebie wojak. - stwierdził jeden ze starszych patrząc na pokaźną kolekcję blizn.
A trzeba przyznać, że wyglądał na prawdziwego herosa. Miał długie włosy opadające na ramiona, delikatny zarost, niebieskie oczy i wysportowaną sylwetkę. Na grzbiecie nosił długi futrzany płaszcz (garbik) pod którym widać było skórzaną zbroję z metalowymi ćwiekami. W ręku dzierżył potężny, pobłyskujący topór dwuręczny ze złotą rękojeścią. Był on prawdziwym dziełem sztuki bogato zdobionym z wyrytymi nań runami.
- Jeśliś taki dzielny to mamy dla ciebie zadanie. - orzekł szaman.
- Słucham więc. - odparł wojownik.
- Musisz dowiedzieć się co spotkało naszego pastuszka. Wyruszył na południowe pastwiska ze stadem owiec. Co prawda mamy jeszcze krowy ale bez owiec nie uzyskamy wełny na ubrania i dobrego mięsa. Musisz go odnaleźć i uratować stado jeśli się jeszcze ostało.
- Co będzie nagrodą za moje trudy? - spytał Kron.
- W zamian za wykonane zadanie otrzymasz u nas schronienie i opiekę naszej wiedźmy.
- Gdzie dokładnie wyruszył pastuszek? - dopytywał się wojownik.
- Tam. - wskazał dłonią szaman. - Na górskie pastwiska. Jedyna droga w góry wiedzie przez las. Jeśli będziesz się trzymał znaków na skałach na pewno tam trafisz.
- Zgoda, ale musze otrzymać zapasy na drogę.
- Dobrze. Wyruszysz jutro. Dziś musisz odpocząć po trudach wędrówki.
Następnego ranka.
- Dzisiaj ładniejsza pogoda wojowniku. - stwierdziła urodziwa wiedźma wchodząc do namiotu. - Masz. Tu są lekarstwa na drogę. - powiedziała wręczając mu szary i brązowy bukłak wykonane z koziej skóry. - W szarym jest magiczny napój. Wypijesz go, gdy zostaniesz zraniony w walce. W brązowym natomiast jest odtrutka. Chyba nie muszę ci tłumaczyć do czego służy i jak jej używać.
- Rad jestem, że tak o mnie dbacie. Postaram się jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie. - powiedział wychodząc z namiotu.
Narzucił na siebie futrzany płaszcz (garbik), po czym ruszył w drogę nie rozstając się ze swoim pozłacanym toporem. Wędrował pagórkowatymi łąkami, aż dotarł do gęstego i ciemnego lasu. Na jego skraju pełno było martwych zwierząt zwróconych głową ku łąkom. Niektóre były porozrywane na strzępy inne miały oderwane kończyny. Wnętrzności porozrzucane były wszędzie wokół, a z niektórych pozostały same kości. Wkoło rozpościerał się okropny odór rozkładających się ciał martwych zwierząt, a nawet ludzi.
- Zadziwiające ułożenie ciał. - zauważył wojownik. - Jakby przed czymś uciekały ale to coś je dopadło. Lepiej mieć się na baczności. - powiedział w myślach i ruszył w las.
Skradając się lasem Kron zauważył trupa. Był to wojownik odziany w pełną zbroję płytową, w hełmie, z tarczą i mieczem.