Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   82
                                 



Już od kilku dni padał deszcz. W małej wiosce znajdującej się pośrodku bezkresnej tundry nie było widać żywej duszy. Wszyscy schronili się w małych drewnianych domkach pokrytych słomą. Gdzieniegdzie stały wozy kupieckie pokryte szarą tkaniną. Jedynie pojedyncze kury wałęsały się nieopodal zaostrzonych pali stanowiących płot i mury warowne zarazem. Wioska ta, niegdyś oaza spokoju, stała się piekłem na ziemi.





Od pewnego już czasu do wioski docierały przerażające opowieści przywożone przez kupców z południa. Przejezdni mówili o wielkiej armii wędrującej przez pustkowia, która to pozostawiała za sobą tylko śmierć i zniszczenie. Mówiono że po jej przejściu ziemia staje się jałowa, woda zatruta, zwierzęta zdychają, drzewa usychają, a niebo ciemnieje i słońce nigdy nie wraca. Ludzi czeka tylko śmierć w szponach krwiożerczych bestii. Każdy kolejny dzień zwiększał napięcie w wiosce. Pozornie przygotowywano się na przyjście wojska budując umocnienia i zbierając broń. Wszyscy jednak stracili nadzieję na ocalenie. Padający deszcz utrudniał tylko wypatrywanie wroga. W końcu wieśniacy zaniechali i tego bezradnie oczekując śmierci.
Pewnego deszczowego dnia usłyszeli jednak wołanie sprzed murów.
- Hej! Czy jest tam kto?! Otwórzcie bramę!
- Kim jesteś? - spytał strażnik.
- Nazywam się Kron i jestem wędrownym wojownikiem. Przybywam z Teraki, wioski na północ stąd.
- Otwórzcie bramę! - krzyknął strażnik, po czym wrota się otwarły.
Wojownik wszedł i rozejrzał się wkoło.
- Niewielu tu u was ludzi.
- Niestety. Większość uciekła przed nadciągającą armią. - odparł strażnik prowadząc przybysza do starszyzny.
Kron wszedł do chaty ozdobionej malowidłami przedstawiającymi wizerunki bogów i mistycznych potworów. W środku wkoło ogniska siedziała grupka posiwiałych lub zupełnie łysych mężczyzn. Wśród nich jeden wyróżniał się znacząco. Miał na sobie drewnianą maskę, kawałek materiału owiniętego wokół pasa i niezliczoną ilość tatuaży wymalowanych białą farbą. Wojownik wywnioskował z tego, że ten staruszek był szamanem. Należało więc zwracać się do niego z wyjątkowym szacunkiem.
- Pozdrowienia od Kana króla Teraki.
- Jaki jest cel twojej wędrówki? - zapytał szaman.
- Jestem wojownikiem i poszukuję przygody.
- Widzę, że dzielny z ciebie wojak. - stwierdził jeden ze starszych patrząc na pokaźną kolekcję blizn.
A trzeba przyznać, że wyglądał na prawdziwego herosa. Miał długie włosy opadające na ramiona, delikatny zarost, niebieskie oczy i wysportowaną sylwetkę. Na grzbiecie nosił długi futrzany płaszcz (garbik) pod którym widać było skórzaną zbroję z metalowymi ćwiekami. W ręku dzierżył potężny, pobłyskujący topór dwuręczny ze złotą rękojeścią. Był on prawdziwym dziełem sztuki bogato zdobionym z wyrytymi nań runami.
- Jeśliś taki dzielny to mamy dla ciebie zadanie. - orzekł szaman.
- Słucham więc. - odparł wojownik.
- Musisz dowiedzieć się co spotkało naszego pastuszka. Wyruszył na południowe pastwiska ze stadem owiec. Co prawda mamy jeszcze krowy ale bez owiec nie uzyskamy wełny na ubrania i dobrego mięsa. Musisz go odnaleźć i uratować stado jeśli się jeszcze ostało.
- Co będzie nagrodą za moje trudy? - spytał Kron.
- W zamian za wykonane zadanie otrzymasz u nas schronienie i opiekę naszej wiedźmy.
- Gdzie dokładnie wyruszył pastuszek? - dopytywał się wojownik.
- Tam. - wskazał dłonią szaman. - Na górskie pastwiska. Jedyna droga w góry wiedzie przez las. Jeśli będziesz się trzymał znaków na skałach na pewno tam trafisz.
- Zgoda, ale musze otrzymać zapasy na drogę.
- Dobrze. Wyruszysz jutro. Dziś musisz odpocząć po trudach wędrówki.

Następnego ranka.

- Dzisiaj ładniejsza pogoda wojowniku. - stwierdziła urodziwa wiedźma wchodząc do namiotu. - Masz. Tu są lekarstwa na drogę. - powiedziała wręczając mu szary i brązowy bukłak wykonane z koziej skóry. - W szarym jest magiczny napój. Wypijesz go, gdy zostaniesz zraniony w walce. W brązowym natomiast jest odtrutka. Chyba nie muszę ci tłumaczyć do czego służy i jak jej używać.
- Rad jestem, że tak o mnie dbacie. Postaram się jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie. - powiedział wychodząc z namiotu.
Narzucił na siebie futrzany płaszcz (garbik), po czym ruszył w drogę nie rozstając się ze swoim pozłacanym toporem. Wędrował pagórkowatymi łąkami, aż dotarł do gęstego i ciemnego lasu. Na jego skraju pełno było martwych zwierząt zwróconych głową ku łąkom. Niektóre były porozrywane na strzępy inne miały oderwane kończyny. Wnętrzności porozrzucane były wszędzie wokół, a z niektórych pozostały same kości. Wkoło rozpościerał się okropny odór rozkładających się ciał martwych zwierząt, a nawet ludzi.
- Zadziwiające ułożenie ciał. - zauważył wojownik. - Jakby przed czymś uciekały ale to coś je dopadło. Lepiej mieć się na baczności. - powiedział w myślach i ruszył w las.
Skradając się lasem Kron zauważył trupa. Był to wojownik odziany w pełną zbroję płytową, w hełmie, z tarczą i mieczem.
Nie zwróciłby nawet na niego uwagi, gdyby nie tarcza. Wykonana była z pozłacanego metalu wysadzanego drogimi kamieniami i ozdobionego podobnymi runami co jego topór. Kron zabrał więc tarczę z ziemi. Był wystarczająco silny by trzymać jednocześni swą broń i tarczę.
Tak uzbrojony ruszył w drogę. Gdy dotarł na górskie pastwiska zauważył martwe ciała owiec. Rozejrzał się wkoło i dostrzegł nogi wystające zza skały. Myślał, że nie ma tu czego szukać lecz postanowił sprawdzić kto to jest. Wyglądając zza głazu zauważył osobę ubraną w typowy strój pastuszka - skórzane butki, spodenki, oraz skórzany kubraczek obszyty wewnątrz wełną. Nieopodal leżał także kij pasterski.
- A więc to musi być on. - powiedział wojownik przykładając ucho do klatki piersiowej by sprawdzić czy żyje.
O dziwo jeszcze żył. Ściemniało się już powoli i Kron postanowił przenocować obok skały. Rozpalił więc ognisko z gałęzi nazbieranych w lesie, przy którym położył nieprzytomnego chłopca. Dał mu pić i okrył go swoim futrzanym płaszczem (garbikiem).Dołożył drewna do ogniska aby nie zgasło przez noc po czym zasnął z toporem i tarczą pod ręką.

Kolejnego ranka.

Nad ranem coś go jednak obudziło. Wyraźnie dało się słyszeć nieludzkie głosy dochodzące z lasu. Kron nie miał wyboru i w drogę powrotną ruszył przez las z pastuszkiem na barku. Nie obawiał się niczego, gdyż jego topór zapewniał mu ochronę, a i wyćwiczony był wielce we władaniu swoim orężem. Przecież nie jedną stoczył już walkę z siekierą przy boku. Kron miał nadzieję, że droga przez las będzie równie łatwa jak poprzednio. Idąc jednak leśną polaną napadła go horda martwych ludzi. Okrążyła go wkoło nie dając mu szans na ucieczkę. Nie miał wyboru i musiał stanąć do boju. Kładąc pastuszka na trawie przyjął pozycję obronną. Wpadł nagle w szał bojowy tnąc złocistym toporem swoich przeciwników i broniąc się przed ich ciosami. Wykładali się jeden po drugim i zdawało się, że łatwo wygra tą bitwę. Kron postąpił jednak nieostrożnie oddalając się na chwilę od nieprzytomnego pastuszka. Zostawił go tym samym na śmierć. Bestie ku jego zdziwieniu nie rzuciły się na bezbronnego z zębami i pazurami. Wyglądało to jakby chciały go porwać. Kron ruszył wnet z toporem na zmarłych ścinając głowy raz za razem. Potwory wtem zaszły go od tyłu i zadały cios w głowę. Nasz dzielny wojownik choć potężnie uzbrojony na jego nieszczęście nie nosił hełmu. To było przyczyną tego, że stracił przytomność.

Po paru godzinach.

Gdy się ocknął z wielkim zdziwieniem zobaczył, iż jego broń leżała obok, a i sam pastuszek był na skraju polany ułożony w niezwykłym białym kręgu. Krona wszystko to bardzo zaniepokoiło. Głownie to, że pastuszek wyglądał lepiej niż przed tym jak go znalazł. Przecież jeszcze niedawno zdawał się umierać. Mimo wszystko po zażyciu lekarstw ruszył w drogę powrotną. W końcu jego zadanie dobiegało końca. Wychodząc z lasu widział już wioskę na horyzoncie i czym prędzej pognał w jej kierunku. Gdy dotarł na miejsce ludzie witali go z otwartymi ramionami ciesząc się i wznosząc radosne okrzyki. Wtem z tłumu wyłonił się szaman.
- Dziękuję ci dzielny wojowniku. Zgodnie z naszą umową możesz zostać u nas tak długo jak tylko zechcesz.
- Rad jestem z tego, lecz nie udało mi się uratować stada. Wyrżnięto wszystkie owce przed moim przybyciem.
- Nie ma się czym martwić. Najważniejsze, że uratowałeś pastuszka i sam cało wróciłeś. Dziś będziemy świętować.
W wiosce rozpalono ognisko po czym rozpoczęła się zabawa. W międzyczasie Kron zaniósł pastuszka do wiedźmy.
- Nie znana mi jest jego choroba. - stwierdziła wiedźma po odprawieniu krótkich rytuałów. - Cały czas pozostaje nieprzytomny, choć serce mu bije. Nie pomagają mu żadne mikstury i nie wiem, czy dożyje jutra. Nic więcej nie mogę zrobić... pozostaje jedynie czekać.

Następnego ranka.

Po nocy spędzonej na zabawie i piciu alkoholu nastał piękny poranek. Wszystko zdawało się zmierzać ku końcowi. Gdy jednak Kron, lekko podpity, poszedł sprawdzić stan pastuszka nie zastał go w swoim domu. Sprawdził wszystkie chaty w wiosce, lecz go nie znalazł. Ludzie, zbudzeni krzykami Krona, zaczęli krzątać się po wiosce sprawdzając każdy kąt. Nagle usłyszano dziwne odgłosy zza murów. Przerażeni ludzi dostrzegli armię umarłych z pastuszkiem na czele. Zdawałoby się, że to nie człowiek, lecz demon w czarnej zbroi płytowej i rogatym hełmie. Wieśniacy szybko stanęli na murach w pełnym uzbrojeniu, które tak skrzętnie gromadzili. Kron nie mógł jednak odszukać swego oręża. Zabrzmiał głos rogu, jakby spod ziemi, i armia umarłych ruszyła do boju. Grupa łuczników pruła z murów do armii pastuszka, uśmiercając już po raz kolejny coraz to nowe zastępy wrogów. Kron ruszył na ich przywódcę i, omijając sprawnie hordy ożywieńców, zwarł się z nim w mocarnym uścisku. Wątłe ciało pastuszka okazało się skrywać jednak wielką moc, która w pierwszej chwili powalił Krona na ziemię. Zobaczył on wtedy legiony trupów masakrujących mieszkańców wioski. Z wielką złością podniósł się z gruntu, po czym wpadł w szał bojowy i ponownie ruszył do walki. Teraz jednak złość dodała mu sił i chwytając głowę pastuszka roztrzaskał ją o kamień leżący pod jego stopami. Wraz ze śmiercią pastuszka zniknęły wszystkie potwory otaczające wioskę. Ludzie, którzy ostali się we wsi, płakali ze szczęścia i wznosili wiwaty na cześć Krona. Uścisnął go także szaman ze łzami w oczach mówiąc:
- Mów czego pragniesz, a wszystko ci damy. Każde twoje życzenie zostanie spełnione za to, co dla nas zrobiłeś.
I tak Kron postanowił ożenić się z miejscową wiedźmą, która mimo wszystko była bardzo urodziwą kobietą. Kron został już na zawsze we wsi, której był zbawcą i doczekał się wielu dzieci. Żył długo i szczęśliwie wychowując swe liczne potomstwo.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   82