W Starmageddon 2 wcielamy się w rolę bezimiennego pilota korporacji Project Freedom, w dość dalekiej przyszlości. Strefy wpływów podzielone są właśnie pomiędzy megakoncernami, a państwa dawno przestały istnieć. Większość tego typu firm prowadzi politykę wyzysku, jedynie PF działa sprawiedliwie, dlatego też będziemy walczyć o wolność, honor i inne bzdety, o kasę też. Historyjka nieskomplikowana i mimo zapowiadanego zwrotu (pojawienie się obcych) nie staje się ani trochę lepsza i nie wytrzymuje porównania z Freespacem czy Freelancerem.
(kliknij aby powiększyć)
No i kto powiedział że w kosmosie jest mrocznie
Jak wspomniałem we wstępie, S2:PF to kosmiczna strzelanka, strzelanka nie mająca ambicji bycia symulatorem. Nieco ponad dwadzieścia misji do ukończenia w kilkanaście godzin, jeden pojazd latający; słowem norma. Misje polegają na lataniu w przestrzeni kosmicznej, bądź nad powierzchniami planet i rozwalaniu przeciwnika, a czasami chronieniu sojuszników (upierdliwe jak nie wiem co). Jest to całkiem przyjemne, ale sprawę utrudnia brak jakiekokolwiek radaru, czasami zanim zorientujemy się skąd nadchodzi atak, nasze statki sojusznicze są prawie całkowicie zniszczone.
Jaka ładna fregata. Zaraz ją zdewastujemy.
Po wykonanej misji możemy sobie wybrać jeden z kilku możliwych upgrade-ów poprawiających atak, obronę lub prędkość. Po raz kolejny nic nadzwyczajnego. Również AI pozostawia wiele do życzenia, nasi partnerzy nie robią praktycznie nic i to my zwykle strącamy wszystkie wrogie obiekty. Niewiele lepiej spisuje się przeciwnik, zwykle problem sprawia tylko jego ilość (zwłaszcza wieżyczek naziemnych) i niszczenie przezeń obiektów, które musimy chronić.
Od strony graficznej natomiast twórcy nie mają się czego wstydzić (w ogóle poziom techniczny polskich gier ostatnio się podniósł, śliczny Painkiller (SS-NG#21), śliczny S2) gra wygląda jak nowoczesna, droga produkcja.